Czy w świecie zdominowanym przez kulinarny content da się jeszcze smakować autentyczność? Jak wygląda życie foodie w dobie AI, food sharingu i reinterpretacji schabowego? Rozmawiamy z Karolem Staniakiem, Damianem Nowakiem, Julią Chojnacką i Martą Michalską o tym, jak zmienia się gastronomiczna wrażliwość i co dziś naprawdę znaczy kochać jedzenie.
Jeszcze kilka lat temu bycie „foodie” oznaczało fotografowanie każdego dania przed jego zjedzeniem i kolekcjonowanie restauracyjnych rekomendacji. Dziś to coś więcej – to styl życia, w którym lokalność spotyka się z globalnymi inspiracjami, a algorytmy rywalizują z autentycznymi smakami. Zapytaliśmy cztery osoby znane z gastronomicznego świata – każdą z innym spojrzeniem – jak zmieniło się ich podejście do jedzenia w 2025 roku.
Karol Staniak – @karolstaniak
Food and Design: Czym jest dla Ciebie bycie “foodie” w 2025 roku?
Karol Staniak: Oznacza śledzenie aktualnych trendów – obserwację tego, jak rozwija się i ewoluuje scena gastro w Polsce i na całym świecie. Wiąże się też z systematyczną pracą i wieloma publikacjami w skali miesiąca, a nawet tygodnia. Bycie “foodie” daje możliwość poznania nowych miejsc, restauracji czy kawiarni – takich, o których wcześniej nie słyszałem lub nawet nie planowałem odwiedzać.
W moim przypadku wpływa to również na “styl” moich podróży. Bardzo często uzależnione są one od kwestii kulinarnych i chęci poznania kultury i kuchni danego kraju. Do najlepszych destynacji pod tym względem zaliczyłbym m.in. Meksyk, Tajlandię czy oczywiście moją ukochaną Italię.
Bycie “foodie” to również przywilej poznania wielu wartościowych ludzi z podobną zajawką i miłością do pysznego jedzonka!
FaD: Mimo że kulinarnego contentu jest dziś mnóstwo, Karol uważa, że autentyczność wciąż istnieje.
KS: W samej Warszawie znajduję się ponad 8 tys. restauracji. W tym mnóstwo nieoczywistych i nieodkrytych perełek. Sam każdego tygodnia poznaje i zachwycam się nowymi restauracjami, kawiarniami, piekarniami i innymi unikalnymi miejscami. Pamiętajmy, że za każdym z nich kryje się inna historia i ludzie, którzy je tworzą.
W Social Mediach znajdziecie oczywiście wiele powielanych treści, ale nie da się tego uniknąć. Po otwarciu nowego – “modnego” miejsca – “foodies” ochoczo do niego pędzą. Później widzimy wysyp rolek i relacji z tego samego lokalu. Każdy twórca posiada jednak swój odrębny styl i opinię, za którą podążają jego odbiorcy. Chcą oni poznać naszą perspektywę i utożsamiają się z konkretnym sposobem recenzowania lokali. Myślę, że nawet przy obecnej konkurencji, każdy jest w stanie odnaleźć swoją niszę.
FaD: A gdybyś miał opisać siebie jednym daniem?
KS: Odpowiedź może być tylko jedna – ramen! Mimo, że nigdy nie byłem w Japonii, ramen symbolizuje dla mnie miłość do kuchni orientalnej, ale także ulicznej. Ramen ma w sobie coś szalonego, ale i nawiązującego do japońskiego ładu czy harmonii. Dwie skrajności i miska, w której odnajdziesz na prawdę wiele! Warto wspomnieć, że ramen to jedyne danie, które mam wytatuowane na ciele. Mój wybór nie może Was zatem dziwić.
źródło: https://www.instagram.com/karol.staniak/
Damian Nowak – @goodplacewarsaw
Food and Design: Co dla Ciebie znaczy być „foodie” w 2025 roku?
Damian Nowak: Wierzę, że bieżący rok przyniesie koniec foodies! Za to będzie to rok smakoszy, degustatorów i miłośników dobrego jedzenia. Rozumiem to na dwa sposoby – po pierwsze, jako zachwyt nad regionalnym produktem. Sękacz jest znany, a podlaskie mrowisko? Cienkie ciasto – podobne do faworków – układane jest w kopiec, oblane miodem i posypane makiem i rodzynkami. A co, jeśli palcówka z dzika jest smaczniejsza, niż chorizo?
Po drugie, to koniec wyzbycia się kompleksu zachodu. Kiedy lata temu zakładałem bloga (tak, jeszcze wtedy bloga!), użyłem nazwy anglojęzycznej, bo brzmiało mi to lepiej – dziś raczej wybrałbym słowo polskie, może nawet regionalizm.
Dziś wiem, że scena gastronomiczna stoi w Polsce na bardzo wysokim poziomie, a nasza historia kulinarna jest bogata i zróżnicowana. Dlatego nowy degustator jest świadomy i otwarty. Wie, że małe i większe zachwyty czekać mogą za rogiem: czy to pod postacią restauracji, czy życzliwej sąsiadki, która poczęstuje go mizerią, czy łubianki malin. Tak widzę dzisiejszego smakosza, który i swoje zna, i wie, kiedy cudze pochwalić.
FaD: Jakie kulinarne trendy uważasz obecnie za najbardziej inspirujące lub… przereklamowane?
DN: Jak wspominałem wcześniej, zwrot w kierunku kuchni polskiej, bazowanie na lokalnym produkcie, reinterpretacja bogatej historii kulinarnej naszego kraju – to uważam za najciekawsze. Chcę móc złapać schabowego w bułce gdy nie mam czasu, albo na biesiadę ze znajomymi, gdy okazja dopisze.
Co mnie nudzi? Kolejny kebab. I nie chodzi o to, że nie lubię kebabów, jednak zakebabienie ulic na zasadzie kopiuj-wklej nie ma nic wspólnego z kulinarnym hedonizmem, to po prostu zdecentralizowany McDonald.
FaD: Największe rozczarowanie?
DN: Food sharing concepts. Czy możemy zrobić kampanię antykoncepcyjną dla tych restauracyjnych „konceptów”? – śmieje się Damian.
źródło: https://www.instagram.com/goodplacewarsaw/
Julia Chojnacka @ciocia_z_warszawy
Food and Design: Co dla Ciebie znaczy być „foodie” w 2025 roku?
Julia Chojnacka: Foodie lover to dla mnie ktoś, kto po prostu jara się jedzeniem, tak najzwyczajniej w świecie. Nie trzeba być znawcą kuchni molekularnej, czy bywać w restauracjach z gwiazdkami Michelin. Chodzi o autentyczną przyjemność z odkrywania smaków, próbowania nowych miejsc i traktowania jedzenia jako czegoś więcej niż tylko „posiłku”.
FaD: Jak zaczęła się Twoja przygoda z jedzeniem i gotowaniem?
JCh: Od dzieciństwa jedzenie zawsze było powodem, dla którego chciało się wracać po szkole prosto do domu. Moja mama gotowała najlepiej na świecie, a ja od małego kręciłam się po kuchni, podpatrując i próbując pomagać. Z czasem sama zaczęłam gotować i zauważyłam, jak mnie to relaksuje + zwyczajnie uwielbiam karmić ludzi. Zapraszanie bliskich, wspólne jedzenie, rozmowy przy stole to najbliższy mojemu serce sposób okazywania miłości.
Czy uważasz, że jedzenie to dziś coś więcej niż smak? Co się dla Ciebie liczy – estetyka, historia potrawy, składniki, wartości etyczne?
Oczywiście w jedzeniu kluczowy jest smak, ale i historia, która za tym idzie. Lubię rozmawiać z właścicielami restauracji, poznawać ich podejście i inspiracje. Przyznam szczerze, że naturalnie przyciągają mnie miejsca z duszą. Takie, w których czuć serce, gdzie każdy detal od wystroju po użycie składników czy sposób podania jest przemyślany. Uwielbiam, gdy lokal opowiada jakąś historię, ma swój klimat, pachnie wspomnieniami albo odkrywa coś nowego. To mogą być małe, rodzinne knajpki albo nowoczesne, cool miejscówki – byle z pomysłem i charakterem. Ważne, żeby to miejsce żyło i miało coś do powiedzenia. Wtedy jedzenie smakuje lepiej, bo daje mi pełne doświadczenie.
źródło: https://www.instagram.com/ciocia_z_warszawy/
Marta Michalska – @marta.mi_
Food and Design: Co dla Ciebie znaczy być „foodie” w 2025 roku?
Marta Michalska: Bycie foodie w mojej głowie zawsze wiązało się z otwartością na nowe kuchnie, smaki i cieszeniem się tym, co smaczne – i to się nie zmieniło. W 2025 roku mamy jeszcze więcej możliwości, aby smakować kuchni świata, doceniać naszą lokalną kuchnię i poznawać te dotąd nieodkryte zakątki. Nie mówię tutaj o podróżowaniu, a o tym co oferują nam restauracje w Polsce, kulinarne pop upy i inne wydarzenia skupiające fanów dobrego jedzenia.
FaD: W jaki sposób nowe technologie (np. social media, aplikacje kulinarne, AI) wpływają na Twoje kulinarne doświadczenia?
MM: Social media na pewno sprawiają, że staję się bardziej głodna, bo od ilości jedzenia, które przewija się w moim algorytmie naprawdę można zgłodnieć! Staram się jednak traktować social media z pewną rezerwą i nie rzucać się na każde „viralowe miejsca” oraz przesiewać przez sito opinie na temat odnośnie danego miejsca czy viralowej potrawy. Doskonale wiem, że social media nie zawsze pokazują prawdę i w świecie kulinariów też jest to adekwatne.
Social media wpływają też na nasze oczekiwania. Widząc, że są jakieś miejsca szczególnie polecane przez innych, możemy mieć wysokie oczekiwania, a jeśli nie zostaną spełnione, będzie się to wiązało z zawodem i niespełnieniem oczekiwań.
FaD: Czy robisz zakupy spożywcze inaczej niż kilka lat temu? Jakie masz podejście do produktów lokalnych, ekologicznych lub wegańskich?
MM: Moje nawyki zakupowe poszły w kierunku gotowania wegetariańskiego. Kiedyś kupowałam więcej mięsnych produktów, ale wegetarianką nie jestem. Artykuły spożywcze nadal kupuję (właściwie to niemal w 100%) w sklepach stacjonarnych, rzadko kiedy korzystam ze sklepów internetowych. Nadal też kocham warszawską Halę Mirowską, która jest moim głównym źródłem warzyw (ale mam też tam swoje inne stoiska).
Produkty lokalne, ekologiczne – jeśli mam możliwość to z nich korzystam, ale mimo wszystko zwracam uwagę na ceny. Natomiast jeśli chodzi o produkty wegańskie – bardzo doceniam, że osoby, które z różnych powodów jedzą bez mięsa i produktów odzwierzęcych mają coraz więcej możliwości, aby mieć do nich dostęp i powszechne z nich korzystać.
źródło: https://www.instagram.com/marta.mi_/
Rok 2025 nie przynosi końca foodie – przynosi ich ewolucję. Jedzenie to dziś nie tylko smak, ale też opowieść, relacja i świadomy wybór. I choć każdy z naszych rozmówców mówi o tym inaczej – łączy ich jedno: miłość do jedzenia, która wciąż smakuje najlepiej, gdy jest prawdziwa.
A dla Was kim jest foodie w 2025 roku? Dajcie znać w komentarzach, jesteśmy bardzo ciekawi!