Jak zmienić region nastawiony na bezwzględną produkcję gron w strefę, która wprowadza pionierskie rozwiązania w dziedzinie ekologii? Każda akcja budzi reakcję. W Lodi, w kalifornijskim interiorze, nowe pokolenie chce nie tylko robić wino w sposób jak najbardziej zrównoważony, ale też przywrócić mu lokalną identyfikację.
Tomasz Prange-Barczyński
Lodi to region przyszłości. Położony między Zatoką San Francisco, a górami Sierra Nevada, w bezpośredniej bliskości delty rzek San Joaquin i Sacramento był doskonale znany od dziesięcioleci producentom jakościowych win w Kalifornii. Tyle, że jego nazwa rzadko trafiała na etykiety. Lodi funkcjonował przede wszystkim jako źródło wysokiej jakości winogron, które jednak wywożono i przerabiano w innych zakątkach Słonecznego Stanu. Od kilku lat sytuacja ta dynamicznie się zmienia. Osiedla się tu coraz więcej producentów (jest ich już blisko setka). Sprzyjają temu tania ziemia, zwłaszcza w porównaniu z dolinami Napa czy Sonoma, oraz warunki klimatyczne. Jak przystało na interior, temperatury są wysokie, jednak znad zatoki, dzięki rozbudowanej, naturalnej sieci rzek, chłodne, oceaniczne bryzy docierają bez kłopotu do winnic i znacząco temperują panujące za dnia upały. Od 1986 roku Lodi ma status AVA, American Viticulture Area. Region zajmuje powierzchnię 223 tysięcy ha, z czego 42 tys. to winnice. To zdecydowanie więcej niż np. cała Szampania.
Zin przede wszystkim
Region jest samozwańczą stolicą kalifornijskiego zinfandela. Rzeczywiście, powstaje tu duża część najlepszych, esencjonalnych, bogatych, ale i zrównoważonych win z tej odmiany, pachnących często malinami, jeżynami, suszonymi morelami i tytoniem. Mówi się, że to właśnie zin uratował stare, historyczne plantacje w Lodi. Gdy winiarze i konsumenci odkryli niezwykłe walory win powstających z owoców rosnących na, nierzadko, ponad 100-letnich krzewach zainteresowali się także innymi wiekowymi krzakami ocalając je od wycięcia. Tak stało się m.in. z liczącymi ponad 100 lat krzewami cisnault w winnicach Bechtholdów. O odmianie tej mówi się zresztą, że może być kolejnym znakiem firmowym regionu.
Bo choć zinfandel bezwzględnie króluje w Lodi, uprawia się tu, bagatela, aż 120 innych szczepów. Coraz chętniej miejscowi winiarze sięgają po ciepłolubne szczepy hiszpańskie (garnacha, mencía, graciano, verdelho), portugalskie (touriga nacional), południowofrancuskie (roussanne, picpoul, cinsault, carignan, mourvèdre), włoskie (aglianico, bonarda, dolcetto, montepulciano, nebbiolo, vermentino), a nawet niemieckie (kerner, silvaner) i austriackie (zweigelt). W ciągu najbliższych lat będziemy więc często zaskakiwani nowościami z Lodi.
W stronę ekologii
Nastawienie na produkcję winogron dla winiarzy z innych zakątków Kaliforni miało dla Lodi, oczywiście, także skutki negatywne. – Dziadek chciał, żeby winnice były wszędzie. Inne uprawy miały zniknąć z powierzchni naszego gospodarstwa – opowiada Aaron Lange oprowadzając mnie po rozległej plantacji na przedmieściach Collierville. Jego przodek osiadł tu i założył uprawę arbuzów w latach 70. XIX wieku. W 1916 roku rodzina kupiła pierwszą winnicę. Potem przyszły kolejne. Do roku 2005 Lange, tak jak inni, po prostu sprzedawali winogrona. W końcu sami zaczęli robić wino jako Lange Twins. Nadwyżki wciąż trafiają na rynek. Rodzina nie chce rezygnować z winnic, bo na ich miejscu natychmiast powstałyby supermarkety i osiedla mieszkaniowe. Chyba, że ziemię da się przeznaczyć na inne cele. Piąte pokolenie Lange myśli bowiem o uprawie winorośli nieco inaczej niż przodkowie. Rodzina poświęciła w ostatnich latach 13 akrów starych winnic i obsadziła je endemicznymi gatunkami roślinności kalifornijskiej: różnego rodzaju drzewami, krzakami bawełny i bzu. – Zainstalowaliśmy domki dla ptaków, przestaliśmy wyganiać z winnic jelenie. Po prostu, uznaliśmy, że owoce, które zjadają to ich udział w interesie – mówi Aaron.
Lange utrzymuje, że wielu winogrodników wciąż nastawionych jest wyłącznie na zysk i prowadzi winnice tak, by wciąż zwiększać ich wydajność, zminimalizować zaś koszty pracy, jak przed laty chciał jego dziadek. W międzyrzędziach króluje goła gleba, a winnice to często wielkie monokulturowe uprawy nawożone tonami pestycydów i herbicydów. To jednak szybko się zmienia.
fot. materiały prasowe
Pionierzy certyfikacji
Z drugiej strony bowiem, to właśnie w Lodi powstał pierwszy certyfikat zrównoważonego winiarstwa. Już w 1991 roku grupa farmerów – była wśród nich rodzina Lange – utworzyła Lodi Winegrape Commission biorąc na sztandar słowa przypisywane Johnowi F. Kennedy’emu: przypływ unosi wszystkie łodzie. Prezydent wierzył, że globalny wzrost gospodarczy sprawi, że także biedniejszym obywatelom Stanów Zjednoczonych będzie żyło się lepiej. W Lodi rozumiano to tak, że ogólna poprawa warunków ekologicznych w winnicach również przyniesie profity wszystkim.
Winogrodnicy dobrowolnie się opodatkowali, by zdobyć środki na programy edukacyjne i badania naukowe. Już rok później zaczęły się szkolenia dla rolników dotyczące ograniczenia pestycydów, wprowadzeniu upraw traw w międzyrzędziach i w ogóle naprawy ekosystemu winnic. Zaczęto mówić o odpowiedzialności i trosce o przyszłość ziem uprawnych. Wreszcie, dzięki współpracy farmerów, winogrodników i ekologów, w 2005 ujrzał światło dzienne zestaw zasad zrównoważonej uprawy winnic znany jako Lodi Rules. W ciągu kilku lat certyfikat zdobył uznanie nie tylko w regionie, ale i w całym stanie, a nawet poza jego granicami. Dziś stempel Lodi Rules oraz jego pochodnych – California Rules i Certified Green (te same przepisy stosowane poza Lodi, czy w ogóle poza Kalifornią) ma 1200 winnic – w Lodi, całym Słonecznym Stanie, Waszyngtonie, a nawet w… Izraelu.
Lodi w Polsce
W ostatnich latach wina z rosnącej w siłę AVA zainteresowały też polskich importerów. Vininova dystrybuuje wina Cline Familly Cellars, kilka zinfandeli (Ancient, Medaowbrook Ranch, Old Vine), ale też Syrah, Pinot Noir, Chardonnay i Viognier. Centrum Wina sprowadza różne etykiety z portfolio znanej winiarskiej rodziny Delicato, m.in. Gnarly Head i 3 Fingers Jack. W portfolio Gallo jest Boneshaker Zinfandel. Wine Avenue od lat sprzedaje wina Ironstone. Fine Wine jest importerem marki Confident (wina z odmian chardonnay i zinfandel). Vive LeVin ma w ofercie Plungerhead Cabernet Sauvignon oraz Salt Stone Zinfandel, zaś firma Cerville wina marki Federalist: Cabernet Sauvignon, Chardonnay i, rzecz jasna, Zinfandel.
Lodi Wines Adventure
Wydarzenie przygotowywane jest we współpracy z organizacją Lodi Winegrape Commission i jest pierwszą, jak dotąd, wyłączną degustacją win z tego regionu w Polsce. Gościem specjalnym będzie Pan Stuart Spencer, który przewodzi winiarzom z Lodi w organizacji Lodi Winegrape Commission. Poprowadzi wspólnie z Master Sommelierem Adamem Pawłowskim masterclass i będzie aktywnie uczestniczyć w degustacji walk around, służąc swoją wiedzą o winach z tego regionu.
Spotkanie odbędzie się 12-ego marca 2025 w lokalu Pół na Pół/Fort – Racławicka 99.
Agenda:
13.30-15.00 – Masterclass – prowadzenie Stuart Spencer Lodi Wines i MS Adam Pawłowski
15.00 -18.00 – Degustacja walk around
18.30 – 21.30 – Networking
Szczegóły wydarzenia oraz zgłoszenia udziału dla przedstawicieli branży na: [email protected].
[materiał partnera]