Nie ma chyba fotografa kulinarnego, który nie dostał nigdy oferty współpracy barterowej – za mąkę, za krówki, za ciasteczka. Sama nie zliczę, ile tego rodzaju maili trafiło do mojej skrzynki. W odpowiedzi zawsze grzecznie odsyłam cennik moich usług, chyba, że ta oferta rzeczywiście jest barterem, który może mnie interesować. Niestety wielu początkujących fotografów zgadza się na zaoferowanie swoich usług w zamian za niemal bezwartościowe produkty. Bardzo bym chciała, żeby takie praktyki nie miały miejsca, bo psują rynek, a producenci często nie mają świadomości tego, ile faktycznie kosztuje praca fotografa kulinarnego.
Co to właściwie ten barter?
Zacznijmy od tego, że barter sam w sobie nie jest zły. Pod warunkiem, że to rzeczywiście jest barter, a nie próba uzyskania świetnych zdjęć niemal zerowym kosztem. Barter oznacza bezgotówkową wymianę towarów lub usług, która zakłada, że te towary lub usługi są tej samej lub zbliżonej wartości. O tej ostatniej części wielu producentów czy restauratorów zdaje się zapominać. Nie da się postawić znaku równości między wartością 10 kg różnych mąk czy kasz, a profesjonalnymi zdjęciami (a tym bardziej filmami!) kulinarnymi. Między takimi świadczeniami jest gigantyczna przepaść i ciężko uwierzyć, że osoby oferujące taki „barter” nie mają tej świadomości.
Kompletnie inna sytuacja występuje w wypadku, gdy producent oferuje fotografowi produkty, które tej osobie będą przydatne, o wartości co najmniej równej stawce wykonawcy. Wtedy jest to sprawiedliwa umowa między obiema stronami i to jest jak najbardziej OK. W przeciwnym wypadku warto uświadomić osobie proponującej opakowanie krówek w zamian za zdjęcia (miałam taką propozycję!), że taka wymiana nie jest w porządku. Drodzy fotografowie – nie zgadzajcie się na takie oferty. Drodzy producenci i restauratorzy – zrozumcie, że to zwykły brak szacunku do drugiej osoby. Jeżeli klientom zależy na profesjonalnych, dobrej jakości materiałach rozumieją, że ich wykonanie kosztuje. Dlaczego?
fot. Dorota Domino
Ile kosztuje praca fotografa kulinarnego?
Za zdjęciem kulinarnym nie stoi „tylko pstryknięcie”. Rzeczywisty koszt pracy fotografa kulinarnego jest znaczny i warto to sobie uświadomić. To inwestycje oraz ogrom czasy zainwestowany przez tę osobę. Swego czasu na Instagramie pojawił się trend z oznaczeniem na danym zdjęciu kosztu inwestycji poczynionych w jego powstanie – to była fantastyczna akcja uświadamiająca! Zobaczcie na moim przykładzie, ile tak naprawdę fotograf musi zainwestować, żeby powstało jedno zdjęcie kulinarne, a wtedy sami możecie sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie w barterze.
fot. Dorota Domino
- Sprzęt fotograficzny – to największy fizyczny koszt. Aparat fotograficzny, kilka obiektywów, filtry polaryzacyjne, karty pamięci, ładowarki, statyw lub kilka ich rodzajów, lampa błyskowa lub światła ciągłego, dyfuzor lub kilka ich rodzajów, statywy do lamp i zawieszania tła, pasek do aparatu, zestawy do czyszczenia matrycy i obiektywów, torby i plecaki do ich transportu, blendy. Przykładowo, wartość mojego sprzętu foto szacuję na około 50 000 zł.
- Sprzęt komputerowy – dobry komputer ze świetnym procesorem i kartą graficzną, która da radę z obróbką zdjęć i filmów, duży monitor do obróbki zdjęć z dobrym odwzorowaniem kolorów i możliwością kalibracji, zewnętrzne dyski pamięci. Około 10-20 000 zł.
- Tła fotograficzne – aby zapewnić możliwie duży zakres stylistyk, fotograf potrzebuje wiele różnych teł fotograficznych. Czasami są to zbijane deski, własnoręcznie malowane (ile to czasu!) tła na płytach HDF, a najczęściej dobrej jakości tła winylowe, gdzie jedno kosztuje około 100-300 zł. Ja posiadam w swoim studio 40 teł winylowych, kilka drewnianych i kilka własnoręcznie malowanych. Do tego dochodzi stojak na ich przechowywanie. Koszt? Co najmniej 5 000 zł.
- Propsy – potrzeba ich wiele, aby móc zaprezentować różnego rodzaju dania, w różnej kolorystyce, dobranej pod danego klienta. To deski, miseczki, talerze, sztućce, wazoniki, kubeczki, szkło, patery, ściereczki, kwiaty, pojemniczki itd. Dużo ręcznie robionej ceramiki, gdzie jeden talerz kosztuje około 60-150 zł. Kosztu nie da się nawet dobrze oszacować, u mnie będzie to już co najmniej kilka tysięcy złotych.
- Programy do obróbki zdjęć – Lightroom, Photoshop, Premiere Pro lub subskrypcja innych programów do obróbki zdjęć i montażu filmów. Koszt ok. 200 zł miesięcznie.
- Koszt zakupu składników do przygotowania potrawy – to koszt mocno zależny od dania i jego rodzaju, ale to zawsze jest minimum kilkadziesiąt złotych.
- Koszty prowadzenia własnej działalności – podatki, ZUS, księgowość, w przypadku niektórych fotografów także pracownicy.
- Hosting i domena – czyli koszt utrzymania co najmniej jednej strony internetowej z portfolio. Nierzadko fotografowie kulinarni mają również bloga, którego muszą utrzymywać. Koszt 150 – 500 zł rocznie.
- Koszty marketingowe – koszt reklam na social media, ewentualnie także koszt zatrudnienia agencji marketingowej, obsługi newslettera itp. Oraz masa, masa czasu poświęcona celem promocji!
- Inne możliwe koszty – często trzeba zainwestować w wynajem studia, modelki do sesji, kupić dedykowane danej sesji akcesoria itp.
- Doświadczenie i nauka – kolejny koszt nie do oszacowania. Często będą to płatne kursy fotografii, książki i inne materiały, ale przede wszystkim lata poświęcone na samodzielną naukę i zdobywane doświadczenie.
- Czas poświęcony na planowanie sesji, stworzenie listy zakupów, zrobienie zakupów, gotowanie, stylizację, wykonanie zdjęć, obróbkę, komunikację mailową z klientem, a często także dojazd do klienta (np. w przypadku sesji w restauracji). To kilka – kilkanaście godzin pracy, w zależności od rodzaju sesji!
-
fot. Dorota Domino
Po przeanalizowaniu tej listy jasnym i klarownym staje się, dlaczego tzw. barterowe współprace zwykle nie są fair dla fotografów kulinarnych i skąd biorą się stawki profesjonalistów. Dobrze jest uświadamiać tę kwestię klientom i potencjalnym klientom, bo praca fotografa kulinarnego to naprawdę ogromne zaangażowanie czasu i inwestycje finansowe. Oczywiście, początkujący fotografowie ponoszą tych finansowych kosztów mniej, ale nawet oni nie powinni się zgadzać na pracę w zamian za opakowanie czekoladek. Taki „barter” nie opłaci rachunków, ZUS-u, a często nawet kosztów zakupu produktów do wykonania sesji. To, że ktoś uwielbia swoją pracę, bo jest jego pasją nie usprawiedliwia zwykłego wykorzystywania. Logicznym jest też, że im większe doświadczenie i lepszy warsztat ma dany fotograf, tym większa będzie jego stawka – klienci, którym zależy na profesjonalizmie doskonale to rozumieją.